Miłe złego początki :)
Tak właśnie zaczynałam moją przygodę z decoupage'm jakieś dziesięć lat temu. Już dawno o tym zapomniałam, a poza tym miałam długą przerwę w dekorowaniu przedmiotów, ale Ola znalazła starą osłonkę na półce i wróciły wspomnienia.
Wtedy papiery ryżowe były rzadkością, królował zwykły, tak zwany "klasyczny" papier do decoupagu, który trzeba było żmudnie wycinać. Nie znałam wtedy cieniowania, a postarzanie przedmiotów polegało na mazaniu na oślep złotą farbą :)
Pomimo tego, Ola twierdzi, że osłonka jest śliczna. Ja uważam, że cała jej uroda to zasługa papieru - irysy mają piękne kolory, co zresztą nie było wtedy wcale rzadkością. Bardzo brakuje nam dziś tych klasycznych papierów. Domyślamy się, że ludziom nie chciało się wycinać wzorów... z ryżowego arkusza łatwiej jest "wyrwać" wzór.
Zdecydowanie nie jest to moja najlepsza praca, za to nazwijmy to podróżą w przeszłość. No i ma jedną zasadniczą wadę - nie ma na niej pawia ani kolibrów :)
A co Wy o niej sądzicie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz